Godzina 05:45 – otwieram oczy, jak zwykle wcześniej przed budzikiem, ale to dobra cecha w pracy pilota. Zawsze mogę polegać na moim biologicznym zegarze i nigdy jeszcze nie zaspałem na wyjazd. Zresztą egzotyczny śpiew ptaków nie pozwala już „dociągnąć” do planowanej pobudki. Wstawiam wodę na herbatę i widzę na drzewie za oknem moje naturalne – „ptasie budziki”: pomarańczowe kardynały, głośne martiny i czubate bul bule – na te ostatnie trzeba uważać, bo pchają się do talerza, jak jesz na dworze. Wychodzę na balkon i biorę łyk świeżego powietrza. Słońce już przyjemnie świeci, wiatr delikatnie kołysze palmami przed naszym domem. Zapowiada się ładny dzień. Śniadanie, toaleta, sprawdzam plecak i jestem gotów do drogi. Bala (lokalny kierowca) podrzuca mnie pod hotel, gdzie czeka już na mnie autokar. Zbieram turystów i ruszamy na kolejny dzień pełen wrażeń. Dziś zabieram swoich podopiecznych do Ganga Talao – najświętszego miejsca na wyspie…
Hinduizm ze swoimi wierzeniami i ogromnym panteonem bóstw to dla przeciętnego Polaka jakaś abstrakcja. Ale religia to mój konik i w drodze do jednego z największych na świecie posągów Śiwy, wyjaśniam moim słuchaczom hinduistyczne pojmowanie Absolutu. Podoba im się do tego stopnia, że ze świątyni wychodzą z namalowanym na czole symbolem płodności – linga. Ruszamy dalej, w stronę plantacji herbaty. Zanim zobaczymy proces jej produkcji, przejeżdżamy przez pola krzewów herbacianych, które jak dywan ścielą się przed nami. Po zwiedzaniu fabryki zabieram turystów na degustację. Herbaciarnia jest pięknie położona pośród krzewów, tropikalnego lasu, z widokiem na jezioro po jednej i ocean po drugiej stronie. W takim miejscu filiżanka herbaty smakuje naprawdę wyjątkowo… A do wyboru mamy wiele rożnych smaków. Herbata rozgrzała wycieczkowiczów, ale za chwilę rozgrzeją się jeszcze bardziej. Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki jest przecież destylarnia rumu:) Mauritius słynie z uprawy trzciny cukrowej. Jak jest cukier to i musi być rum. Jedne z najlepszych jego gatunków moi podróżnicy będą mogli spróbować w St. Aubin, gdzie za chwilę nalewam każdemu kieliszek po kieliszku:) Osobiście nigdy nie lubiłem i nadal nie lubię alkoholu. Ale turystom smakuje i się im podoba, a to jest najważniejsze:) Po raz kolejny wygrywa rum kawowy i likier ananasowy, z którego to zapasami butelek wychodzą zadowoleni degustatorzy.
Wiedzieliście, że aby powstały laski wanilii, to kwiaty najczęściej zapyla się ręcznie? Kobiety, które to robią nazywa się (jakby inaczej) „swatkami”. Jedna z najdroższych przypraw uprawiana jest także na Mauritiusie i na taką plantację idziemy po destylarni rumu. Kilka lasek wanilii to także dobra pamiątka z wyjazdu. Zbliża się godzina 13:00, więc pora na obiad. Na tą okazję mam dla grupy niespodziankę i zabieram ich do miejsca, którego nie ma w programie objazdu… Gris Gris to najbardziej na południe wysunięty punkt na wyspie. Potężne fale oceanu załamują się na przybrzeżnej rafie i z impetem uderzają o stromy wulkaniczny klif… Miejsce jest naprawdę wyjątkowe, a ryba w curry, kalmary czy kurczak w kreolskim sosie, smakują tu naprawdę dobrze! Żal opuszczać tak piękną scenerię, ale na koniec dnia czeka jeszcze jedna z największych atrakcji…
Wcześniej udajemy się na Wodospad Rochester, gdzie młodzi chłopcy oddają popisowe skoki z krawędzi wodospadu do wody. Potem chwila na wysokim moście nad przełomem rzeki i jesteśmy w La Vanille Crocodille Park. Oprócz tytułowych krokodyli, są tu jeszcze inne zwierzęta, ale największą atrakcją są Żółwie Aldabra. Jedne z największych na świecie, dożywają powyżej 100 lat i osiągają masę nawet do 300 kg! Wprowadzam grupę do dużego ogrodu, a tam dziesiątki ogromnych żółwi spaceruje albo leży pod drzewami. Biorę zieloną gałązkę i robię mały pokaz karmienia tego uroczego stworzenia:) Trzeba uważać, bo mimo swojej spokojnej natury mogą niechcący zmiażdżyć palca, jak turysta zapatrzy się w obiektyw aparatu..! Czas wolny na spacer pośród żółwi, zdjęcia i głaskanie ich po szyi (które bardzo lubią) i po zobaczeniu krokodyli i kilku innych zwierząt, możemy wracać do hotelu.
Na dziś wystarczy… Hinduskie świątynie, plantacja herbaty, rum, romantyczne wybrzeże oceanu, egzotyczne zwierzęta… Sporo wrażeń jak na jeden dzień. Ale inne dni też zapowiadają się ciekawie… Zabiorę grupę do Port Louis, żeby pokazać stolicę wyspy i jej symbol – wymarłego ptaka Dodo. Przy okazji obejrzymy jeden z najdroższych znaczków świata – słynnego Mauritiusa z 1847 r., wartego 4 mln$. Pokaże im, jak produkuje się cukier z trzciny cukrowej, znów napiją się rumu, spróbujemy liczi, mango i smoczego owocu na lokalnym bazarze, pojedziemy na safari zobaczyć inne egzotyczne zwierzęta i będziemy spacerować po jednym z największych ogrodów botanicznych świata…
13 Komentarzy
Wow jaki żółw:o zazdroszczę…
Tutaj jest po prostu przepięknie. Takiego życia to tylko pozazdrościć…
O rany. Szczerze to zazdroszczę
Te zdjęcia wydają się być jak żywe, mam wrażenie, że gdybym tylko powiększyła je na cały ekran laptopa, a później przełożyła przez niego rękę, od razu znalazłabym się w tamtym świecie. Z racji tego, że uwielbiam zwierzęta (różnorodnej maści!) moje serce zaskarbiły sobie, oczywiście, zdjęcia z tymi przepięknymi olbrzymi żółwiami. Sama chętnie bym je pogłaskała, sprawdziła jakie są w dotyku i może nawet udałoby mi się wejść na ich wielką skorupę? Bo ja taka leciutka jestem
Nie no to żart, oczywiście. Ale tak z czystej ciekawości – te żółwie są łagodne jak baranki, prawda?
Moim marzeniem jest odwiedzić właśnie takie raje jak Mauritius, ale pytanie czy mi się to uda? Ja wierzę, że tak, bo marzenia są po to by je spełniać
…wejść by Ci się udało i pewnie żółw by Cię uniósł, ale nie wolno!:) To są przecudne zwierzęta.., wielkie i takie majestatycznie – spokojne… Ale jak dochodzi do żółwiej miłości, to się dzieje…
Pozdrawiamy i gratulujemy wygranej w konkursie!
Z przyjemnością poczytam w kolejnym artykule o bóstwach związanych z Hinduizmem. Od zawsze fascynowała mnie mitologia tak Greków w której pełno było wierzeń w siły nadprzyrodzone którym często przypisywano cechy ludzkie jak i Rzymian, która nie była w tej materii odosobniona. Myślę więc, że i hinduistyczne bóstwa z Śiwie, Wisznu czy Brahmie na czele były by tym o czym przeczytałbym z przyjemnością. Z przyjemnością posłuchałbym wykładu, jaki dane było usłyszeć wycieczce którą oprowadzał Pan po Mauritiusie. Za rum podziękuję, ale herbatą wielosmakową bym nie pogardził. Myślę, że wróciłbym stamtąd z zapasem na co najmniej rok.
Widoki zapierają dech. Są o niebo piękniejsze niż wieżowce z Dubaju. Takie klimaty to ja rozumiem. Ostatnie zdjęcie wygląda co najmniej jak by było jednym z nagrodzonych w corocznym konkursie Nationale Geografic.
…nie było nagrody za to zdjęcie, ale dziękujemy z uznanie
Zazdroszczę wspaniałych widoków,a żółwie cudne
Jak powiedział mój kolega który tutaj mieszka:
Mauritiusz może i jest rajem ale dla tych co tutaj przyjeżdzają wypoczywać.
Warto poznać wszystkie strony tego kraju,
Tak jak większość egzotycznych kierunków Mariusz… Życie turysty, a życie lokalnego mieszkańca, to zwykle dwa różne światy… My znamy jeden i drugi…
Gdybyś miał okazję wrócić tutaj za jakiś czas, stwierdziłbyś, że Mauritius się zmienił. Wszystkie powyżej opisane atrakcje są ciągle przepięknymi miejscami, lecz ogólny charakter wyspy ulega modyfikacji. Dlatego jeśli ma się okazję żeby tu przyjechać, lepiej nie tracić czasu
nie wiadomo, ile jeszcze potrwa ta sielanka… Mauritius ma wiele twarzy, i dobrze. Każdy znajdzie tu coś, co przynajmniej na chwilę go zastanowi, zadziwi lub wzruszy. Jest ładnie i brzydko. Słonecznie i burzowo. Radośnie i ponuro. To ziemia sprzeczności i paradoksów. Ale jak bardzo przyjaźni i uprzejmi są jej mieszkańcy, przekonać można się wyłącznie samemu!
A raj? Raj jest w nas samych, jeśli tylko tego pragniemy.
Zgadzamy się. Często właśnie ludzie nie rozumiejąc tego co napisałeś, są poniekąd niesłusznie rozczarowani wyspą. Ostatnie zdanie powinno być dewizą każdego… Pozdrawiamy!
Bycie pilotem turystycznym to świetna praca. Pozwala odwiedzić bardzo dużo miejsc i poznać ich sekrety. Ja postanowiłem zrobić kurs na samoloty ultralekkie na sam początek, a później pewnie licencję prawdziwego pilota. Będę mógł podziwiać widoki z góry i podróżować po całym świecie
To już inny rodzaj pilotażu, ale jakże fascynujący…! Powodzenia !